Inflacja powodem stagnacji na rynku nieruchomości

W maju na rynku nieruchomości nastąpiło wyraźne załamanie spowodowane przede wszystkim wzrostem kosztów kredytów hipotecznych. Popyt w największych miastach zmniejszył się nawet o jedną trzecią.

W 2021 roku deweloperzy zacierali ręce i liczyli rekordowe zyski – mieszkania schodziły jak ciepłe bułeczki. To już jednak przeszłość, obecnie nabywców na mieszkania zarówno z rynku pierwotnego jest znaleźć coraz trudniej. Potencjalnych nabywców zniechęcają przede wszystkim gwałtownie rosnące ceny kredytów, co jest konsekwencja dwucyfrowej inflacji.

Ponad 30-procentowy spadek popytu oznacza, że deweloperzy mogą na dłużej pozostać w niesprzedanymi pustostanami. W tej sytuacji mieszkania powinny taniec, tak się jednak nie dzieje. Deweloperzy trzymają się jeszcze sztywno pułapów cen z okresu boomu, wysokimi kosztami budowy, w tym drożejącymi działkami pod zabudowę, materiałami budowlanymi i robocizną.

W największych miastach cena 1 m kw. sięga 13 tys. zł, a w miastach wojewódzkich średniej wielkości utrzymuje się na poziomie 9 tys. zł. Czy w dłuższej perspektywie można liczyć na spadki? Eksperci studzą nadzieje konsumentów – jeśli dojdzie do obniżek to będą one miały raczej charakter kosmetyczny. Deweloperzy będą woleli poczekać nawet kilkanaście miesięcy(albo i dłużej) ze sprzedażą mieszkań niż oddać je bez marży. Prawdopodobne jest również znaczące ograniczenie nowych inwestycji.

Znaczący spadek popytu odczuwalny jest również na rynku wtórnym. Kancelaria notarialna z Bydgoszczy, z którą się skontaktowaliśmy, potwierdziła bardzo znaczący spadek liczby transakcji sprzedaży mieszkań.

Jednak i w tym przypadku spadek popytu nie przełożył się na dostrzegalną obniżkę cen ofertowych.